Na ten przepis trafiliśmy przypadkiem czytając długi tekst o historii tapenady i kuchni Prowansji. Receptura Davida Lebovitza była podana jako przykład bezczelnego i niepożądanego odstępstwa od normy tego, czym powinna być tapenada i z jakich składników powinna się składać. Sprawdziliśmy to karygodne odstępstwo – i okazało się, że ta wersja jest absolutnie nieziemska i warta łamania francuskich zasad. Nie mogliśmy się powstrzymać, żeby całej porcji nie zjeść od razu nic sobie nie robiąc z rady Lebovitza, żeby dać tapenadzie kilka godzin na „przegryzienie”. Zresztą, była wyśmienitą towarzyszką do Beaujolais Nouveau, na które już przyszła pora. Niechybnie kończy się rok – można już otwierać wino z rocznika 2013!
Tapenada figowo-oliwkowa
Ale oczywiście nie przesadzajmy – tapenada, którą proponujemy sprawdzi się również o innych porach roku i bez towarzystwa wyszukanych trunków. Można z nią zrobić kanapkę do pracy.
Czas przygotowania: 10 minut
Składniki:
8 suszonych fig
¾ szklanki wody
160 g czarnych oliwek bez pestek
2 łyżki kaparów
1 łyżka soku z cytryny
1 ½ łyżki musztardy francuskiej
1 ząbek czosnku
1/3 szklanki oliwy z oliwek
sól (opcjonalnie)
Figi kroimy w ósemki, wykrawamy ogonki, zalewamy wodą i gotujemy na wolnym ogniu, aż zmiękną. Odcedzamy. Czosnek drobno siekamy. Do misy blendera wrzucamy figi, czarne oliwki, kapary, sok z cytryny, musztardę francuską, czosnek (dobrze jest przecisnąć go przez praskę) i oliwę z oliwek. Metodą pulsacyjną (włączamy blender na 2 sekundy, wyłączamy, znowu włączamy na 2 sekundy, itd.) blendujemy do uzyskania drobno posiekanej masy (ale nie puree!). Wkładamy do miseczki lub słoiczka, przykrywamy i zostawiamy w lodówce na kilka godzin. Solimy do smaku, jeśli jest taka potrzeba. Podajemy ze świeżą bagietką, brioszką lub tostami.
Bardzo ciekawe połączenie smaków 🙂
ciekawa przekąska, wygląda apetyczne:)
Wygląda świetnie (i zapewne tak smakuje) 😀 Fantastyczny pomysł 😉
Czy oliwek ma być 160 sztuk? Tak niestety wynika teraz z opisu. Mam jednak nadzieję, że zwyczajnie zagubiło się Wam to "g", oznaczające gramy, bo liczenie tych czarnych maleństw zapewne doprowadziłoby mnie do obłędu 😉
Dzięki za czujność. Jasne, że 160 g ;))