Cynamonowe bułeczki dzieci z ulicy Awanturników
Uwielbiamy książki Astrid Lindgren. Są radosne, beztroskie, a jednocześnie bardzo realistyczne. Właśnie z tej miłości do prawdziwej Szwecji zrodził się pomysł cyklu #smakiAstrid.
Kiedy po latach wróciliśmy do książek Astrid Lindgren zauważyliśmy, że są one absolutnie szwedzkie – pory posiłków, rozliczne przerwy na ciasteczko i czekoladę, opisy świąt. Chcąc pokazać naszym dzieciom, że Szwecja istnieje nie tylko w książkach postanowiliśmy „ugotować” im każdą książkę. Szukamy więc w książkach tych smakowitych fragmentów, zaznaczamy je, a potem szukamy na szwedzkich blogach i w szwedzkich książkach kucharskich przepisów na potrawy przypominające te, o których czytamy.
Zaczynamy od cynamonowych bułeczek Majki. Majka jest służącą w domu dziadków do których jadą dzieci z ulicy Awanturników – Lotta, Jonas i Mia Maria. Cynamonowe bułeczki z czekoladą to podwieczorek, który dostają dzieci po tym jak przypadkowo zalały wodą całą podłogę w kuchni. Majka serwuje bułeczki śpiewając prostą piosenkę „paraparaparapapie zaraz Ciebie tu ucapię”. Wyobrażacie sobie, że wchodzicie do domu, widzicie wodę po kostki i zamiast zacząć krzyczeć pomagacie dzieciom pozbyć się problemu, a potem serwujecie im podwieczorek? Będąc polskim dzieckiem zupełnie nie rozumiałam dlaczego Majka po prostu nie robi im nikczemnej awantury, nie skarży dziadkom i nie daje im kary…
„Dzieci z ulicy Awanturników” to książka od której powinno się zacząć przygodę z Astrid Lindgren. Czterolatki zakochują się w niej od pierwszych zdań, które są krótkie, proste i zabawne. Dzieci jadą pociągiem do babci, smarują kiełbasą po szybie, chcąc szybko urosnąć stają na kupie gnoju podczas deszczu, bawią się w domku odziedziczonym po mamie i cioci, jedzą na podwórku, robią twaróg z malin. Przy tym bywają niesforne i akceptowane przez dorosłych takimi, jakimi są. Opowieść o małej Lottcie, która postanawia wyjechać z domu dziadków, pakuje walizkę i jest zatrzymana przez mamę mówiącą, że rozumie jej decyzję jest chyba pierwszym w literaturze dziecięcej przykładem rodzicielstwa bliskości – podobnie jak historia z Majką i mokrą podłogą. „Dzieci z ulicy Awanturników” i „Lotta z ulicy Awanturników” to krótkie i ciepłe historie opatrzone licznymi rysunkami – w sam raz dla młodszych czytelników.
Szwedzkie bułeczki „kanelbullar” to chyba najbardziej znane w Szwecji „jedzenie na pocieszenie”. Drożdżowe ślimaki z delikatnie słonego ciasta drożdżowego (wiele przepisów sugeruje używanie solonego masła!) z dodatkiem ogromnej ilości cynamonu (czasem też kardamonu) posypane perlistym cukrem to najlepsze, co może się zdarzyć o poranku. I popołudniu z filiżanką kawy też. Astrid Lindgren sugeruje spożywanie bułeczek z gorącą czekoladą. Nie ma co sobie dawkować przyjemności. W Szwecji kanelbullar piecze się w specjalnych papilotkach – mają około 7 cm średnicy i 1 cm wysokości. Dzięki nim bułeczki w pieczeniu nie przyklejają się do siebie i można je łatwiej przechowywać. Papilotki możecie znaleźć w IKEA (przyznamy, że przez dłuższy czas nie potrafiliśmy znaleźć dla nich zastosowania w naszej kuchni i pieczenie w nich drożdżówek nie wydawało nam się oczywiste). Z podanych proporcji wyjdzie około 16 cynamonowych ślimaczków. Polecamy zwijanie ich z dziećmi – niezależnie od wieku poradzą sobie z tą czynnością i będą miały dużo frajdy z formowania bułeczek. Wcześniej tylko wytłumaczcie im dlaczego na ciasto drożdżowe trzeba będzie długo czekać.
Czas przygotowania: 20 minut
Czas oczekiwania: 2 godziny
Składniki:
ciasto
250 ml ciepłego mleka
25 g świeżych drożdży
75 g cukru
500 g mąki pszennej lub orkiszowej
1/2 łyżeczki soli
1 łyżeczka kardamonu
40 g rozpuszczonego masła
nadzienie
60 g miękkiego masła
60 g cukru
2 łyżki cynamonu
wierzch
1 jajko
cukier perlisty
1. Do miseczki kruszymy drożdże. Dodajemy cukier i ciepłe mleko. Mieszamy do rozpuszczenia drożdży. Przykrywamy ściereczką i odstawiamy na 10 minut. Drożdże powinny ruszyć – zrobi się gęsta piana.
2. Do drożdży dodajemy mąkę, sól, kardamon, masło. Mieszamy, aż ciasto zacznie odstawać od ręki – około 10 minut. Możemy użyć miksera planetarnego – ciasto wyrabiamy 5 minut.
3. Do miski wkładamy wyrobione ciasto. Smarujemy wierzch 1 łyżką oleju. Przykrywamy ściereczką i odstawiamy w ciepłe miejsce do napuszenia na 1 godzinę.
4. Gotowe ciasto rozwałkowujemy na prostokąt o szerokości 40 cm i długości ok. 30 cm. Smarujemy masłem, oprószamy cukrem i cynamonem. Zawijamy w ciasny rulon.
5. Rulon kroimy w plasterki o grubości ok. 1,5 cm. Każdy ślimaczek wkładamy do papilotki lub kładziemy na blaszkę wyłożoną papierem do pieczenia.
6. Bułeczki przykrywamy czystą ściereczką, wstawiamy do ciepłego miejsca i pozwalamy im urosnąć jeszcze przez godzinę.
7. Piekarnik nagrzewamy do 180 stopni Celsjusza.
8. Wyrośnięte bułeczki smarujemy rozmąconym jajkiem i posypujemy cukrem (opcjonalnie).
9. Bułeczki wstawiamy do pieca i pieczemy, aż będą złote – 12-14 minut.
Kuszące 😉
W Skandynawii jest tyle uroku! <3
Zrobiliśmy i są super. Już zjedzone. Czekamy na następny przepis. Może teraz jakieś bułeczki z Bullerbyn?